Wczorajsza noc zapowiadała sie bardzo spokojnie, kiedy to o pierwszej nad ranem usłyszałem otwierające sie drzwi. Jakiś zabłąkany pielgrzym dotarł po północy do wioski. Wszystko by było ok, gdyby nie odgłosy, które wydawał. Po naoglądaniu się rożnych filmów, nasza wyobraźnia jest bardziej wybujała. Niestety nie mogłem zobaczyć kto zaś, bo wszystko robił po ciemku, a ja spałem na górze. Kiedy położył sie do łóżka zaczął wydawać dziwne dźwięki, które bardziej przypominały odgłosy jakiegoś zwierzęcia. W pierwszym momencie muszę przyznać, że serce zaczęło mi bić mocniej i wyobrażałem sobie jakiegoś wilkołaka, albo coś w tym stylu. Jednak po kilkunastu sekundach uzmyslowilem sobie, że to nie film, tylko rzeczywistość i pomyślałem , że może ma jakies problemy zdrowotne. Zaraz udało mi sie zasnąć. A kiedy rano sie obudziłem i zeszłym z górnego łóżka, to moim oczom ukazała sie radosna paszcza wilczura, ze slepiami waptrzonymi we mnie i machajacym okonem. Już teraz wiem skąd były te dziwne dźwięki.
Muszę przyznać, że pielgrzymowanie z psem musi być jeszcze bardziej trudniejsze. Nie wszystkie schroniska pozwalają na nocleg z psami. Poza piciem i jedzeniem dla nas, musisz nosić dodatkowe picie i jedzenie dla psa. Są odcinki, gdzie jest rzeka, ale bardzo często idzie się po polach bez skrawka zieleni czy jakiegokolwiek zbiornika wody.
A wracając do dzisiejszego dnia. Tak jak codzień wstalem o 6 rano, pozbierałem swojej rzeczy i wyniosłem je do kuchni, aby tam sie spakować. A w międzyczasie umyłem sie i ubrałem. Spakowany i gotowy do drogi poszedłem do baru aby oddać klucze, tak jak sie umówiliśmy z właścicielka, pod roletą okienną. Na zewnątrz było jeszcze ciemno i nie mogłem znaleźć żółtych strzałek, aż po około 5 minutach wróciłem do schroniska, gdzie poprzedniego dnia widziałem jedną strzałkę. Wiec koło 7 rano rozpocząłem kolejny dzień szlaku świętego Jakuba.
Szlak, tak jak wczorajszy, był łatwy przyjemny i w miarę prosty. Prawie cały szlak idzie przez las sosnowy, który pod koniec trasy jest coraz rzadszy. Jedyna miejscowość przez jaka przechodzi szlak, to Valdestillas. Miasteczko z 1800 mieszkańcami położone nad rzeka Adaja. W centrum miasta znajduje sie kościół Nuestra Señora del Milagro. Kościół z XVIII wieku, z elementami pochodzącymi z XVI wieku.
Kiedy robiłem zdjecia, w pewnym momencie z budynku obok wyszła kobieta, która zapytała sie czy potrzebuje pomocy. Okazało sie, że w okresie wakacji zastępowały osobę z punktu informacji turystycznej. Sama zaproponowała mi, że mi pokaże kościół, gdyż miała klucze. Dzięki niej zobaczyłem fantastyczny barokowy ołtarz z XVIII wieku.
Po kolejnych dwóch godzinach doszedłem do Puente Duero. Nazwa pochodzi od mostu, który jest nad rzeka Duero. Jeszcze do niedawna była to osobna miejscowość , kiedy to w latach 60- tych została włączona do Valladolid i od tamtego momentu jest to dzielnica stolicy Kastyli i Leon.
Po mniej wiecej 300 metrach dotarłem do schroniska. Jedno z najlepszych schronisk, w jakim byłem do tej pory. Założone przez stowarzyszenie przyjaciół szlaku świętego Jakuba z Valladolid. Wolontariusze bardzo mili. Do dyspospzycji salon na odpoczynek, ogród z miejscami na odpoczynek, a w ogródku warzywa i owoce z których można korzystać.
Kontakt do schroniska
Calle Camino Aniago 4,
47152 Puente Duere – Esparragal, Valladolid
Postanowiłem zmienić jutrzejszy dzień. W początkowej wersji chciałem iść przez Valladolid. Ale okazało się, że z Valladolid szlak nie jest oznakowany. A także trochę pomyliłem sie w obliczeniach i do Valladolid jest jakies 13 km w jedna strone i tyle samo w drugą. Dlatego, że muszę wrócić na szlak w Simancas. Co w konsekwencji daje koło 38 km. Co nie da mi czasu, aby zobaczyć Simancas. Więc postanowiłem ominąć Valladolid, który tak czy inaczej nie znajduje się na szlaku, a także znam, a dzięki temu będę miał czas na spokojne zwiedzenie Simancas oraz będę miał dzień spokojniejszy na odpoczynek.
Miłej nocy i do zobaczenia jutro na szlaku.