Jestem bez wifi, więc dzisiaj bez zdjęć. Może mi się uda je wrzucić jutro.
Muszę przyznać, że po wielu nocach spania w schronisku, to był luksus przespać się w pokoju dwuosobowym. Wczoraj dojechał do nie mój przyjaciel i już wcześniej zarezerwowaliśmy nocleg w obawie, że nie bedzie wolnych miejsc w schroniskach.
Budzik zadzwonił o 6.00 rano. Jak zwykle poranna toaleta, rozciąganie itd. Mniej więcej o 6.45 byliśmy już w drodze. Po kilku minutach dostałem informację od znajomych, którzy spali w innym schronisku, że też wyszli. Spotkaliśmy się koło 8.00 po drodze w barze na śniadaniu. Tam postanowiliśmy, że pójdziemy trochę dalej, do kolejnej wioski. Ponieważ wczoraj nadrobiliśmy 4 kilometry, zamiast spać w Sarria, więc na dzisiaj mielibyśmy tylko 18 kilometrów. A następna wioska za Portomarin, gdzie jest schronisko znajduj się 8 kilometrów dalej. Wiec decyzja zapadła, że idziemy do Gonzar. Zarezerwowaliśmy schronisko prywatne na wypadek gdyby państwowe już było pełne. We wsi są tylko 2 schroniska i łącznie 54 miejsca, w tym 30 miejsc w schronisku państwowym.
Szlak jest bardzo przyjemny, droga w miarę prosta i idzie przez pola i lasy. Galica nie ma nic wspólnego z południem Hiszpanii. Ta cześć Półwyspu Iberyjskiego jest bardzo podobno da Polski. Jest bardzo zielona, nawet domy na wsiach są podobne, położone z dała od siebie z ogródkami. Nie tak jak w Kastylii, gdzie domy sa doczepione do siebie i wybudowane wzdłuż ulicy, tak jak szeregowce.
Po 18 kilometrarach dochodzimy do Portomarin, które leży po drugiej stronie rzeki Miño. Jedna z większy miejscowości z około 2 tysiącami mieszkańców. Miasto powstało nad rzeką i przy rzymskim moście, a rozwinęło się wraz ze Szlakiem świętego Jakuba. Kiedy to w 1962 roku wybudowano zbiornik retencyjny Belesar, miasteczko zostało przeniesione na pobliskie wzgórze Cristo. Miedzy innymi kościół romański San Nicolas z XII wieku , który został rozebrany kamień po kamieniu i na nowo wybudowany w obecnym miejscu.
Po chwili odpoczynku i dokonaniu niezbędnych zakupów na obiad i kolację poszliśmy dalej. Do celu mieliśmy niecałe 8 kilometrów, czyli jakieś 2 godziny. Tuż po przybyciu do Gonzar poszliśmy bezpośrednio do schroniska. Okazało się, że zostało ostatnie 7 miejsc w schronisku państwowym. Wiec zostaliśmy tam i anulowaliśmy rezerwację w schronisku prywatnym.
Idąc po wsiach Galicji możemy spotkać ciekawe domki. Które przypominają nam małe świątynie postawione na podwyższeniu, na słupach. Gdzie ściany maja dziury, przez które wpada powietrze. Te budowle, zwane „horréo” są to spichlerze, które służą do przechowywania produktów spożywczych z dala od wilgoci i od zwierząt. W 1918 roku polski antropolog Eugeniusz Frankowski zarejestrował używanie podobnych spichlerzy miedzy innymi: oprócz Półwyspu Iberyjskiego, także na Półwyspie Skandynawskim, Bałkanach, Afryce, Persji, Południowo-wschodniej Azji, Japoni, Kamczatce i cieśninie Beringa.
Kontakt do schroniska
Albergue dr la Xunta de Gonzar
Przy szlaku na końcu wioski
Gonzar
Cena 6 euro
Na jutro prognoza niestety nie jest sprzyjająca. Ma padać już w nocy i cały dzień. Chcemy przejść jakies 31 kilometrów, aby dość do miasteczka Melide, które słynie z najlepszej ośmiornicy w Galicji. Zobaczymy jak nam pójdzie jutrzejszy dzień i czy nam deszcz nie pokrzykuje planów.
Miłego wieczoru i do zobaczenia jutro. Mam nadzieje, że uda mi się spróbować ośmiornicy po galicyjsku.