Trochę zmodyfikowałem dzisiejszy dzień, czyli wczorajszą noc. Zamiast dojść do Reliegos, zrobiłem trochę wiecej km, a dokładnie o 12 km i doszedłem do Puente de Villarente.
Tak jak wczoraj pisałem, podjąłem deczyję, że odcinek 10 dnia zrobię w nocy zamiast w dzień. Tak też się stało. Skorzystałem z uprzejmości schroniska, wykąpałem się i trochę sie przespałem. Mniej wiecej koło 19 poszedłem zrobić zakupy i o 20 byłem gotowy do wyjścia. Postanowiłem, że na kolację pójdę do pierwszej miscowości po drodze. Tak, aby odcinek podzielić i nie iść ciągiem.
Szlak z Sahagun jest bardzo prosty, idzie przez cały czas ścieżką wysadzoną drzewami, koło jezdni. Mniej wiecej o godz. 22 byłem na miejscu. Po drodze możemy wybrać dwie opcje, jedna przez Bercianos del Real Camino, którą ja wybrałem, albo pójść w kierunku Calzada del Coto i zrobić tzw. Via Triana. Wybrałem taką, która przechodzi przez większą ilość wiosek. W pierwszym barze w Bercianos postanowiłem zjeść kolację. Zamówiłem sobie makaron z sosem pomidorowo mięsnym, to co najprościej, bo kuchnia już prawie była zamknięta. Muszę przyznać, że w wioskach jest trochę inaczej. Tutaj większość jada w domu, a do baru idzie tylko na wino czy piwo. Godzina 22 z reguły jest to czas na kolację i tutaj dziwne, kuchnia zamknięta. W ciagu dnia sprawdziłem, że wschód księżyca bedzie o godzinie 23.30. Wiec postanowiłem w barze przesiedzieć tak mniej wiecej do 24 i wtedy jak już wzejdzie księżyc ruszyć.
Muszę przyznać, że drogę tę prawdopodobnie, aż do Leon, możnaby było pokonać w nocy, nawet jak by nie było pełni księżyca. Droga jest naprawę prosta, ścieżka wysadzona szeregiem drzew, ktora nas prowadzi prosto do celu. Tak prawdę mówiąc, to jest to drastyczna różnica, pomiędzy częścią z Madrytu, a szlakiem francuskim, na którym teraz jestem. Po drodze na szlaku, co kilka kilometrów mamy specjalne miejsca z ławkami na odpoczynek. W każdej miejscowości jest schronisko, jak nie publiczne to prywatne. Mam tylko nadzieje, że dalej szlak bedzie szedł przez pola i lasy, a nie jak teraz, gdzie cały czas idziemy wzdłuż jezdni.
Po mniej wiecej kolejnych 2 godzinach dotarłem do kolejnej miejscowości El Burgo de Ranero. Tam spędziłem chwile na odpoczynek, tak aby nie za szybko dotrzeć do Reliegos. Ciekawe wrażenie jest jak sie wchodzi do miasteczka w nocy. Wszyscy śpią, nie słychać żadnych odgłosów. Nawet kota nie widziałem. Usiadłem sobie pod kościółkiem na ławce i zjadłem mieszankę studencka.
Z El Burgos droga prowadzi już prosto do Reliegos, gdzie dotarłem jakoś po 5 rano. Tutaj się zorientowałem, że przecież schroniska otwierają dopiero około godziny 12 lub 13. Było tak strasznie zimno, że aby odpocząć i nie zamarznąć, bo temperatura spadła do 4 stopni, wyciagnąłem śpiwór i w niego wlazłem. Położyłem się na ławce, aby zastanowić sie co zrobić i odpocząć. Po małej drzemce, kiedy to od samego rana mijali nie już pierwsi pielgrzymi, postanowiłem iść dalej.
Do kolejnej miejscowości było około 6 km, wiec mniej wiecej przed 9 powinien być na miescu. Gdzie postanowiłem zjeść śniadanie i tak uczyniłem. Zaraz po przybyciu do Mansilla de las Mulas skierowanej sie do baru w centru, gdzie zjadłem słodką bułkę z herbatą. W Mansillas okazało się, że schronisko otworzą dopiero o 12.30, co dalej mi dawało jakies 3 godziny czekania. Dlatego postanowiłem kontunuowac drogę.
Doszedłem do Puente de Villarente, gdzie po odczekaniu około 30 minut mogłem wejść do schroniska. Zabukowałem sie w prywatnym schronisku, ale cena identyczna jak w państwowym, czyli 5 euro. Jedyna różnica, to nie ma kuchni. Ale wszystko czyste i w miarę dobrze utrzymane. Bardzo dobre warunki jak za 5 euro i bardziej kameralne. Mieszkam w pokoju 4 osobowym. Cały kompleks obejmuje hostel, schronisko i basen do dyspozycji.
W któryś dzień napiszę o zasadach w schroniskach, bo to bardzo ważne przy planowaniu podrózy. Tak było z moją dzisiejsza nocą, gdzie zapomniałem o tym, że rano będą schroniska zamknięte. Wiec trzeba tak zorganizować drogę, aby dojść na otwarcie schroniska. W okresie letnim, jak jest gorąco, w dzień i chlodnawo w nocy, nie ma problemu. Myśle, że faktycznie jeśli natrafimy na upały w Hiszpanii, to jest to dobry pomysł, aby pokonywać odcinki w nocy. W szczególności w Kastylii i Leon, gdzie nie mamy za dużo drzew, a przy pełni księżyca spokojnie jesteśmy w stanie pójść dobrym szlakiem, w szczególności na szlaku francuskim. W części szlaku madryckiego, by trzeba było być bardziej uważnym.
Jestem trochę skołowany tym przejściem nocnym, a równocześnie wymęczony. W konsekwencji zrobiłem dzisiaj 42 km, nabawiłam sie dodatkowych odcisków, kiedy już je miałem wyleczone. Ogólnie jestem zmęczony. Na całe szczęście, jutrzejszy dzien jest na luzie. Do Leon mam tylko 8 km i jutro cały dzień spędzę w Leon, gdzie zamierzam odwiedzić jedna z najpiekniszych katedr w Hiszpanii i zobaczyć święty kielich, tzw. święty Graal.
Kontakt do schroniska
Albergue Hostal El Delfin Verde
Zaraz za mostem, ctra. n-601 nr 15
Puente de Villarente.
Miłej nocy i widzimy się jutro w Leon.