Dzisiaj wstałem trochę pózniej. Wczoraj przyjechali w odwiedziny znajomi, żeby zobaczyć jak mi idzie na szlaku. Nie chcieli wierzyć moim zapewnieniom, że wszystko jest ok, więc wsiedli w samochód i przyjechali do Cuenca de Campos. Spędziliśmy miły wieczór, chodzą pomiędzy dwoma barami jakie były w miasteczku.
Więc budzik zadzwonił o 6.00 rano, ale go wyłączyłem i pospałem sobie jeszcze do 7.00. Ze znajomymi, którzy zatrzymali sie też w schronisku, umówiliśmy się, że ja podejdę do kolejnej miejscowości , a oni jak wstaną to tam dojadą i zjemy razem śniadanie. Tak też zrobiliśmy.
Z Cuenca de Campos do Villalon de Campos to tylko 5 km, czyli jakaś godzina drogi. Szlak jest przyjemny i idzie dawnym traktem kolejowym. Z każdym dniem jest coraz zimniej. Dzisiaj muszę przyznać, że było mi lekko chłodnawo. Po drodze spotykałem wiele osób na rowerach, pieszo i biegających, które pewnie wyszły na poranne ćwiczenia.
Koło 9.00 dotarłem do umowionego miejsca, gdzie mieliśmy zjeść śniadanie. Miejscowość w miarę duża, koło 1800 mieszkańców, w centrum znajduje sie kościół gotycko – mudejar, San Miguel z XIII -XIV wieku. Jest jednym z bardziej interesujących kościołów tego stylu jaki znajduje sie w prowincji. Kościół w XVIII wieku został zreformowano częściowo i dodano elementy stylu neoklasycznego.
W barze przy placu zjedłem śniadanie ze znajomymi, dokończyłem artykuł wczorajszy i koło 10.00 rozstaliśmy się i powędrowalem dalej. Po drodze wychodząc z miasta mijałem schronisko, w razie czego zamiast w Cuenca de Campos można dojść 5 km i zatrzymać sie w Villalón de Campos. Szlak idzie dalej wsród pól i łąk i po około 8 km dochodzimy do Fontihoyuelo.
Nazwa miejscowości prawie nie do wymówienia dla mnie, nazwa prawdopodobnie pochodzi od źródła Foilolo, po hiszpańsku Fuente Foilolo. Mała wioska z około 50 mieszkańcami. Tam przy kościele barokowym San Salvador z XVII wieku zrobiłem sobie przerwę, podczas której podszedł do mnie jeden z mieszkańców, aby zapytać jak mi idzie droga, skąd idę. Tak sobie porozmawialiśmy i powiedział mi, że w ostatnich dniach szlak francusku jest bardzo oblegany, że niektóre schroniska są pełne i nie ma miejsc. To już druga osoba, która mi o tym mówi. Zobaczymy, mam nadziej, że nie bedzie jak na Krupówkach w Zakopanem. Tego się obawiam po tych kilku dniach spokoju, idąc sam na szlaku, że wejdę w tłum. Ale zobaczymy, to bedzie inne doświadczenie. Bo na razie doznaję prawie całkowitej samotności. Jeśli, ktoś chce przeżyć szlak w ciszy i spokoju, to polecam.
Zaraz po wyjściu z wioski miałem mały problem. Nagle droga rozeszła sie w trzech kierunkach i nie wiedziałem gdzie iść. Tutaj się mówi, że wszystkie drogi prowadzą do Santiago. Więc po naradzie z Google maps poszedłem prosto, ale faktycznie wszystkie drogi potem sie łączyły. Po mniej wiecej 4 km na horyzoncie wyłonił sie mój cel, Santervás de Campos.
Wioska z jednym z ładniejszych kościołów stylu romansko mudejar położona na wzgórzu, była widoczna już z daleka. Z okolic kościoła jest bardzo fajny widok. Gdzie można sobie posiedzieć na ławkach i odpocząć. Mała wioska, ale bardzo sławna. Położona na wysokości 780 m.n.p.m jest miejscem, w którym urodził się Juan Ponce de Leon, uczestniczył w drugiej wyprawie Krzysztofa Kolumba, odkrywca Florydy i pierwszy gubernator Portoryko. Kościół Los Santos jaki możemy podziwiać, jest z XIII wieku.
Szlak omija centrum wioski, ale są kierunkowskazy do schroniska, który znajduje sie koło kościoła. Idziemy cały czas za strzałkami i kierunkowskazami na kościół i albergue. Tuż zaraz przed kościołem, zamiast wspinać sie na górę, idziemy w prawo za pomnik Ponce de Leon. Dosłownie za pomnikiem znajduje sie schronisko, a z lewej strony budynku znajduje sie bar, gdzie musimy sie udać, aby nam otworzyli i przybić pieczątkę w kredencjale. Schronisk powstało w dawnym domu z XVII wieku, odrestaurowany w 2006 roku. Jest duże i przestronne, może pomieścić do 20 osób. U góry pokoje z łazienkami. A na dole mamy do dyspozycji pomieszczenie na posiłki z kuchenką mikrofalową. Cena, to 6 euro.
Kontakt do schroniska:
Albergue Municipal
Calle Costanilla, 6
47609 Santervás de Campos
Klucze w barze obok.
Jutro już będę w Sahagun, czyli tam gdzie szlak z Madrytu łączy się ze szlakiem francuskim. W Sahagun zamierzam odpocząć, wykąpać się zjeść kolację i w nocy przejść odcinek z Sahagun do Reliegos. Jeszcze dobrze zobaczę ten odcinek, albo może zrobię kolejny odcinek, aby rano być w Leon i mieć tam cały dzien do dyspozycji.
Miłej nocy i widzimy się jutro na szlaku.